NIETYPOWE ZNALEZISKO
Kwiecień 2016r. Przypadkowy mężczyzna zauważa dryfujący po rzece pakunek, przypominający małą podróżną walizkę. Uwagę jego zwraca jej wypchany wygląd. Postanawia sprawdzić zawartość, nie domyślając się nawet, jak traumatyczne będzie to przeżycie. Po wyłowieniu walizki, rozsuwa zamek, a jego oczom ukazuje się ludzka głowa, owinięta niebieskim workiem. Mierzące blisko 160 cm ciało zostało skrępowane sznurem.
Zaledwie dwa dni później ustalono, kim był denat. To 76-letni Karol H. Mężczyzna był schorowany i samotny. Potrzebował stałej opieki. Przed śmiercią mieszkał w zadbanej okolicy. Posiadał schludne i maleńkie mieszkanie, które otrzymał po wyburzeniu budynku, w którym wcześniej mieszkał. Wiódł spokojne życie. Gdyby nie fakt niemożności samodzielnej egzystencji, losy Karola H. Prawdopodobnie powiodłyby się inaczej. Jednak przebyte choroby nie pozwoliły mu na to. W 2012 roku doznał udaru mózgu i zdecydował się na zmiany.
FAŁSZYWE PRZYJAŹNIE
Od czasu do czasu, a raczej od dnia wypłaty emerytury chętnie pomagali jemu osiedlowi znajomi. Były to osoby lubiące alkohol, a także niepracujące. Jednak w momencie braku środków pieniężnych schorowany staruszek, zostawał sam. Kolegów nie było. I tak do kolejnej emerytury.
Czasem nad Karolem litowali się sąsiedzi. Pomagali mu przy drobnych pracach domowych, przynosili zakupy, kupowali leki w aptece. Jednak każdy z nich miał swoje prywatne życie i nie wystarczało im czasu, aby sumiennie zajmować się schorowanym sąsiadem. Wybawienie zawsze nieśli kumple spod monopolowego. Karol H. stał się podatny na ich pomoc i z dnia na dzień pogłębiał swój alkoholowy nałóg.
Odmawiał pomocy od gminy, gdy ta chciała umieścić go w domu pomocy społecznej. Prawdopodobnie przeprowadzka uratowałaby mu życie. Jednak w tamtym czasie ważniejszym była niezależność i swoboda. Podejmowano kilkukrotnie próby ze strony gminy i dzielnicowego, ale finalnie Karol H. odmówił. Następnie zapadł się pod ziemię.
ZNIKNIĘCIE
Mieszkanie, w którym na stałe przebywał staruszek było zamknięte. Nie było żadnego kontaktu z zaginionym. W tamtym czasie podejrzewano, że Karol H. mógł zaginąć za sprawą swoich okolicznych znajomych, gdyż istniała obawa, że stracą swoje okresowe, choć jedyne źródło utrzymania. Ponad to, Karol H. do alkoholowych libacji udostępniał im mieszkanie, kiedy pogoda nie dopisywała i nie mieli gdzie się spotkać. Zniknięcie zaniepokoiło pracowników pomocy społecznej.
Poinformowano policję o nagłym braku jakiegokolwiek kontaktu z podopiecznym opieki społecznej. Dość starannie zrelacjonowano stan zdrowia zaginionego. Policja ustosunkowała się do pisma dopiero po kilku miesiącach. Ustalono, iż świadczenia emerytalno- rentowe są w dalszym ciągu pobierane na rzecz zaginionego. Początkowo zbagatelizowano sprawę. Pieniążki ze świadczenie wpływały na konto emeryta, po czym znikały. Nie ustalono miejsca pobytu Karola. Prawdopodobnie fakt ten, zamroził czujność śledczych na kolejne kilkanaście miesięcy. Do dnia odnalezienia ciało w rzece.
Policja opublikowała w Internecie zdjęcia denata. Rozpoznał go jeden z sąsiadów. Fakt ten wzbudził wzruszenie i zdziwienie u osób znających Karola. Mówiono, że był spokojnym, bezkonfliktowym staruszkiem. Był nieco zamknięty w sobie i nie lubił skarżyć się na swój los. Poza tym niczym nie wyróżniał się. Ustalono także, że od kwietnia 2015 roku schorowanym Karolem H. opiekował się 57- letni Roman J., który miał w tamtym czasie także zamieszkiwać u niego. Mężczyźni znali się wcześniej. Oboje specjalizowali się w wyłudzaniu pieniędzy od operatorów sieci komórkowych. Początkowo Roman J. zamieszkał z Karolem H. w zamian za współpracę przy wyłudzaniu. Z biegiem czasu Roman J. został także bezpośrednim opiekunem schorowanego Karola. W ramach wdzięczności posiadał osobisty wgląd w finanse Karola H. Ponad to mógł swobodnie dysponować emeryturą kolegi. Opłacał rachunki, robił zakupy, odbierał zasiłek rentowo- emerytalny a także założył koledze polisę na życie, którą opłacał ze środków emerytalnych.
MORDERSTWO
Po przeprowadzonej sekcji zwłok ustalono, że bezpośrednią przyczyną śmierci denata było uduszenie. Zabójca naciągnął na głowę zamordowanego foliowy worek, a następnie starannie owinął go taśmą w okolicy ust. Brak wody w płucach potwierdziło, że wcześniej doszło do uduszenia. Podejrzewano także, że przed tragicznym zdarzeniem, Karol H. był głodzony, w skutek, czego doszło do wyniszczenia organizmu. Ciało 76- letni mężczyzny ważyło zaledwie 36 kg!, przy blisko 160cm wzrostu.
Biegły ujawnił na zwłokach zmarłego liczne otarcia i krwawe podbiegnięcia w okolicy dłoni i stóp. Ofiara prawdopodobnie była bita i torturowana, gdyż doszło do pęknięcia 7 żeber po prawej stronie. Denat miał także duży zanik mięśni, co wskazywało na możliwość braku samodzielnego poruszania długo przed śmiercią. Czy był w takim razie więziony? A może do złamania żeber i licznych siniaków doszło tuż po ustaniu czynności życiowych? Chociażby w sytuacji, gdy sprawca nie mogąc zamknąć walizki, z dużym wysiłkiem usiadł na niej i ją domknął. Pewne jest, iż ciało było w stanie krytycznym.
Głównym podejrzanym był Roman J. To właśnie on od dłuższego czasu przebywał z Karolem H. Prokuratura od razu postawiła jemu zarzuty. Twierdzono, że to Roman J. zamordował ofiarę, a następnie zbezczeszczał ciało. Motywem mogły być pieniądze. Podejrzany podczas prowadzonego śledztwa przyznał się jedynie do zarzutu zbezczeszczenia zwłok, gdyż to on miał umieścić je w walizce, kilkukrotnie podziurawić ją śrubokrętem celem zrobienie otworów i wrzucić do rzeki. Co ciekawe, sama ofiara miała mieć przed śmiercią taką wolę. Podobno Karol H. umarł z powodu przebytych chorób, a przed śmiercią poprosił Romana J. o pochówek w morzu. Tak zeznał podejrzany kolega denata.
WYROK
Śledztwo trwało ponad rok. Pozwoliło to na zgromadzenie obszernych dowodów świadczących przeciwko Romanowi J. Ustalono, że w chwili zdarzenia był poczytalny. Prokuratura domagała się dożywocia za zabójstwo Karola H. a następnie za zbezczeszczenie jego zwłok. Oskarżony cały czas utrzymywał, że jest niewinny. Przeszło dwa lata po znalezieniu ciała Karola H., zapadł wyrok skazujący Romana J. W sierpniu 2018 roku sąd uznał, że oskarżony dopuścił się zabójstwa kolegi, a także narażenia jego podopiecznego na utratę zdrowia lub życia podczas sprawowania bezpośredniej opieki nad nim. Skazany otrzymał 25 lat pozbawienia wolności. Decydującym okazał się fakt, iż Roman J. nie powiadomił służb ratowniczych zaraz po utracie czynności życiowych przez jego kolegę.
4 miesiące po ogłoszeniu wyroku, sąd apelacyjny zmienił karę pozbawienia wolności na 15 lat więzienia. Tłumaczono, że istotnymi przesłankami do złagodzenia wyroku jest wiek oskarżonego i okoliczności sprawy. Niespełna miesiąc po ogłoszeniu wyroku przez sąd apelacyjny, Roman J. zmarł. Prawdopodobnie po ciężkiej chorobie.