Lubelski ksiądz został oskarżony o molestowanie 11-latka i dwóch innych chłopców. W rezultacie popełnił samobójstwo, dokonując samospalenia na cmentarzu. Czy był winny? Nigdy się nie przyznał, ale kuria odsunęła go od duszpasterskiej posługi. Zdarzenie podzieliło wiernych, a sprawa wciąż pozostaje niewyjaśniona. Być może nie było to wcale samobójstwo?
Dlaczego duchowny popełnił samobójstwo?
W sierpniu 2012 r. prokuratura oskarżyła księdza Bogusława P. o molestowanie małoletnich chłopców poniżej 15. roku życia. Mężczyzna nie przyznał się do winy, a prokuratura nie udostępniła treści jego wyjaśnień. Do czynności seksualnych z nieletnimi miało dojść w latach 2002 i 2003, kiedy to ksiądz był proboszczem w jednej z parafii pod Lublinem. Nie był to pierwszy zarzut wobec Bogusława P. Został on także oskarżony o molestowanie 11-letniego ministranta w Niemczech. I właśnie ten fakt skłonił pozostałe, już dorosłe, ofiary księdza do zgłoszenia się na policję.
Co wiemy o samym podejrzanym? Niewiele. W 2003 r. przestał pełnić funkcję proboszcza w podlubelskiej Turce, wstąpił do redemptorystów i wyjechał do Niemiec. Osiadł w miejscowości Pocking w Dolnej Bawarii jako wikary. To właśnie tam w okresie od lutego 2004 r. do lutego 2005 r. miał trzykrotnie dopuścić się czynności seksualnych wobec małoletnich chłopców. Jednym z nich był 11-letni Michael H. Chłopiec przeżywał wówczas trudne chwile związane z rozwodem rodziców i tak nawiązał bliską relację z księdzem Bogusławem. Podobno zapraszał go on do swojego mieszkania, zachęcał do wejścia do łóżka, a następnie dotykał jego narządów płciowych. Polska prokuratura zajęła się sprawą w 2010 r. na wniosek złożony przez prokuraturę niemiecką. Trafiła ona do sądu w Krasnymstawie, miejscu zameldowania oskarżonego. W odpowiedzi na stawiane Bogusławowi P. zarzuty władze kościelne odsunęły księdza od zajęć z dziećmi i młodzieżą. Kolejne oskarżenie sprawiło, że został on całkowicie odsunięty od pełnienia duszpasterskiej posługi.
Choć sąd nie aresztował księdza i wrócił on na wolność, a kuria poprosiła o „niewydawanie sądów mogących bezpowrotnie pozbawić zmarłego dobrego imienia”, ludzie sami wydali wyrok. Co prawda część z nich stanęła po stronie księdza, modląc się za niego, pozostali byli przekonani o jego winie i zapałali do niego szczerą niechęcią. Jedna z teorii głosi, że Bogusław P. targnął się na swoje życie właśnie z powodu nienawiści, której nie potrafił wytrzymać psychicznie. Inne mówią, że odbierając sobie życie, przyznał się do winy.
https://umbra-test.v-stage.pl/piotr-b-zboczeniec-dewiant-pedofil/
Podpalił się na cmentarzu — okoliczności śmierci księdza
Ciało Bogusława P., księdza dwukrotnie oskarżonego o czynności seksualne z nieletnimi, znaleziono zwęglone na cmentarzu w Łopienniku Nadrzecznym w województwie lubelskim. Przypadkowe osoby, które akurat znalazły się w okolicy, zgłosiły policji, że na cmentarzu pali się człowiek. Niestety, już nie żył, gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce. Stopień zwęglenia zwłok uniemożliwiał ich identyfikację. Dopiero badania genetyczne potwierdziły, że ciało należy do 53-letniego księdza podejrzanego o pedofilię. Wszczęto śledztwo. Prokuratura przyznała, że znalazła list samobójcy, jednak nigdy nie ujawniono jego treści. Może zawierał on prawdę?
Cmentarz, gdzie doszło do samobójstwa, mieścił się tuż obok rodzinnego domu księdza Bogusława, a spalone ciało ujawniono na grobie jego rodziców. Jak wynika z ustaleń śledczych, mężczyzna prawdopodobnie wyszedł z domu około godziny 5 rano i udał się na pobliski cmentarz. Tam oblał się substancją łatwopalną i podpalił. Nie każdy uwierzył w tę wersję. Przy zwłokach znaleziono nóż, co mogło sugerować samosąd. Prokuratura nie wykluczyła żadnej wersji.
Wraz ze śmiercią księdza Bogusława P. zostały umorzone toczące się przeciwko niemu postępowania sądowe o molestowanie nieletnich. Rodzina i znajomi bronili duchownego, byli pewni, że odebrał sobie życie, ponieważ fałszywe oskarżenia zniszczyły go psychicznie. Kuria także wydała o księdzu pozytywną opinię, prosząc o uszanowanie zmarłego, choć w obliczu oskarżeń zawiesiła go w posłudze. Do dziś nie wiadomo, czy Bogusław P. był winny zarzucanych mu czynów oraz czy jego śmierć na pewno nastąpiła w wyniku samobójstwa.