Jennifer Fairgate urodziła się 23 sierpnia 1973 r. w małej wiosce Verlaine w Belgii. Takimi danymi posługiwała się kobieta, mimo że, jak później się okazało, były one fałszywe. Prawdziwa tożsamość denatki znalezionej w hotelu Plaza w Oslo w 1955 r. nigdy nie została ustalona.
Tajemnicza kobieta, tajemnicze zdarzenie
31 maja 1995 r. krótko przed godziną 23:00 młoda drobna kobieta zameldowała się w hotelu Plaza w Oslo. Miała oczy koloru niebieskiego oraz włosy krótko ścięte zafarbowane na czarno. Ubrana była na czarno i bardzo elegancko. Perfekcyjnie władała językiem niemieckim. Otrzymała pokój 2805. Na recepcji przedstawiła się jako Jennifer Fairgate. Nie została poproszona o żaden dokument tożsamości. Po załatwieniu formalności udała się do hotelowego pokoju. Gdy zorientowano się, że przybyła kobieta nie zapłaciła wcześniej za nocleg, ani nie podała numeru karty kredytowej, postanowiono skontaktować się z nią. Po dwóch dniach zdecydowano się wysłać do jej pokoju ochroniarza, który miał sprawdzić, dlaczego kobieta nie odpowiada na próby skontaktowania się z nią przez obsługę hotelu. Ponadto od dwóch dni na drzwiach jej pokoju widniał napis „nie przeszkadzać”. Ochroniarz, który został wysłany do pokoju kobiety, na pewno nie był przygotowany na to, co miało się wydarzyć…
Samobójca z bronią w dłoni
3 czerwca 1995 r. strażnik zapukał do drzwi hotelowego pokoju, w którym mieszkała Jennifer. Nikt nie odpowiedział, ale po kilku sekundach rozległ się głośny strzał z wnętrza pokoju. Strażnik postanowił powiadomić o zdarzeniu kierownika i zszedł na dół, nie wchodząc do pokoju. Wezwano policję. Nikt niestety z pracowników hotelu nie odważył się wejść od razu do pokoju 2805. Ponadto w momencie, gdy strażnik zszedł na dół poinformować personel o strzale, pokój pozostał bez nadzoru.
15 minut później na miejsce przybył szef ochrony. Otworzył drzwi i od razu poczuł kwaśny zapach. Na łóżku zauważył leżącą kobietę. Wyszedł z pokoju, zamykając drzwi za sobą i postanowił poczekać na przybycie służb. Policja przyjechała po pół godziny. Śledczy weszli do pokoju i odnaleźli w nim martwą kobietę. Miała ona ranę postrzałową głowy. W prawej ręce trzymała pistolet Browninga 9 mm, z którego ktoś za pomocą kwasu usunął numer seryjny. Ręka spoczywała na jej brzuchu. Kciuk znajdował się na spuście a pozostałe palce na rękojeści. Jednak nie miała ona żadnych śladów krwi ani prochu na rękach czy ubraniu. Była sama, a w pokoju śledczy nie dopatrzyli się żadnych śladów walki oraz osób trzecich. Na ścianach i suficie zabezpieczono duże ilości krwi. Stwierdzono samobójstwo. Co dziwne, w pokoju denatki nie odnaleziono żadnych rzeczy osobistych kobiety, a także kluczy od wynajmowanego pokoju. Odnaleziono tylko górne części garderoby, które miały odcięte metki i teczkę, w której znajdowało się 25 nabojów.
Czy ktoś jej pomógł?
Koroner po analizie ciała kobiety stwierdził, że miała ona około 30 lat, a więc nie 21 jak twierdziła w momencie zameldowania do hotelu Plaza. Nie dopasowano jednak jej odcisków palców do żadnych w bazie policyjnej. Sprawę badano przez kolejne tygodnie i liczono na zgłoszenie się jakichkolwiek świadków albo osób bliskich, które zgłosiłyby zaginięcie.
Po roku od zdarzenia belgijscy mundurowi we współpracy z Interpolem nie mieli nic. Żadnej informacji, która pomogłaby im rozwiązać zagadkę śmierci Jennifer. Wiadomo było jedynie, że w momencie zameldowania nie była sama. Towarzyszył jej Lois Fairgate. Mężczyzny tego nie udało się nigdy ustalić, ponieważ tak jak jego znajoma, posługiwał się fałszywymi danymi. Zapamiętała go jednak recepcjonistka, która podała jego rysopis i określiła go na wiek 35-40 lat. Nikt poza nią nigdy go nie widział.
Sprawę zawieszono oraz wrócono do pierwotnej wersji zdarzenia, a więc samobójstwa. Niestety jednak nie znaleziono żadnych materiałów dowodowych potwierdzających tezę dotyczącą samobójstwa. Co więcej, wiele wątków pozostawało niejasnych. Zastanawiające jest, dlaczego kobieta po domniemanym samobójczym strzale z tak ciężkiej broni trzymała ją nadal w ręce? Broń ta nie była lekka i w naturalny sposób, po strzale, powinna wypaść samobójcy z ręki. Na miejscu zdarzenia nie zabezpieczono nawet nagrań z kamer. Przez kolejny rok ciało kobiety było zabezpieczone i trzymane do wglądu przez biegłych. Jednak po upływie tego czasu zamknięto sprawę i pozbyto się wszelkich dowodów w sprawie. Jennifer została pochowana bez nagrobka. Miejsce jej pochówku znają tylko nieliczni.
Tajna agentka?
Po pewnym czasie pojawiła się teoria, że Jennifer mogła być tajną agentką pracującą dla wywiadu, albo płatną zabójczynią. Wyjaśniałoby to fakt, iż posługiwała się fałszywymi danymi i nie posiadała przy sobie żadnych dokumentów świadczących o jej tożsamości. Ubrania nie posiadały metek, co mogłoby świadczyć o tym, iż kobieta starała się ukryć każdy ślad mogący doprowadzić osoby trzecie do ustalenia jej danych. Świadczyć o tej teorii mógł także fakt, że po nagłośnieniu sprawy w prasie ani jedna osoba nigdy nie zgłosiła się do służb. Nie było żadnych świadków zdarzenia ani osób bliskich kobiecie. Czy doszło do przekupstwa? Czy pracodawcy kobiety zapłacili pewnym osobom za milczenie? Wydaje się niemożliwym, aby ani jedna osoba nie skojarzyła denatki.
W tym roku minie 27 lat od czasu ujawnienia ciała Jennifer. Do dzisiaj nie udało się ustalić prawdziwej tożsamości kobiety. Nikt nie zgłosił się na policję. Ktoś zapewne wie, kim była i co tak naprawdę doprowadziło do jej śmierci.
Rodowita Niemka
W 2016 r. przeprowadzono ekshumację ciała Jennifer Fairgate. Liczono na odnalezienie nowych dowodów w sprawie. Technologia ewoluowała i mogłaby przyczynić się do wyjaśnienia tej zagadki. Przeprowadzono badania DNA. Udało się przybliżyć wiek i pochodzenie kobiety. Stwierdzono, że w chwili śmierci miała ok. 24 lat i była rodowitą Niemką. Niestety przeprowadzone badania nie odpowiedziały na wiele innych pytań. Do dziś sprawa zostaje niewyjaśniona.