Miał 15 lat, gdy zamordował całą swoją rodzinę. Zastrzelił matkę, ojca i starszą siostrę. Jednak, nie przeszkodziło mu to w karierze. Zmienił tożsamość i mając 24 lata zrobił doktorat z psychologii, by następnie wykładać na uczelni. Jako profesor zdobył wiele nagród i do dziś uczy studentów. Czy historia Jamesa Gordona Wolcotta to dowód na to, że można się zmienić?
Zabójstwo rodziny Wolcottów
Rodzina Wolcottów mieszkała w Georgetown w Teksasie. Ojciec, Gordon B. Wolcott, był profesorem na Southwestern University i kierował Katedrą Nauk Biologicznych. Jego żoną była Elizabeth Wolcott. Mieli 17-letnią córkę Libby i 15-letniego syna Jamesa. To właśnie syn, 5 sierpnia 1967 roku, pozbawił życia całą rodzinę. Dlaczego to zrobił? Jak twierdził, nienawidził ich. Mieszkańcy Georgetown dobrze znali Wolcottów, była to szanowana rodzina. Dlatego też, to co ich spotkało wstrząsnęło całym miastem, tym bardziej, gdy okazało się kto jest mordercą. James Gordon Wolcott był wzorowym uczniem, znanym ze swojego wysokiego IQ. Jak każdy nastolatek narzekał na swoją rodzinę, ale nikt nie spodziewał się, że postanowi ją uśmiercić. Aresztowany od razu przyznał się do zbrodni. Zapytany, co nim kierowało odparł, że denerwowały go mlaskanie matki oraz zły akcent u siostry. Z ojcem natomiast nie zgadzali się w kwestiach politycznych, nie pozwalał on chłopcu nosić długich włosów i zabraniał mu udziału w pokojowych wiecach, co również go irytowało. James uważał, że cała rodzina była przeciwko niemu, dlatego postanowił się ich pozbyć. Jak mówił: ,,Zabiłem ich, zanim oni mieli szansę zamordować mnie”.
W nocy z 4 na 5 sierpnia 1967 roku sięgnął po karabin kalibru 22 z długą lufą i po kolei wyeliminował członków swojej rodziny. Ojciec i siostra zginęli na miejscu. On w salonie z dwoma kulami w klatce piersiowej, ona w swoim łóżku postrzelona w serce i prawe oko. Matka nie zginęła od razu. W stanie krytycznym, dwukrotnie postrzelona w głowę, trafiła do szpitala, gdzie zmarła. Kiedy James zabił już wszystkich, schował broń nad szafą w sypialni i wyszedł z domu około 4:30. Zatrzymał przejeżdżający samochód i opowiedział pasażerom, że ktoś zamordował jego rodzinę. Ci natychmiast udali się na miejsce zdarzenia i odkryli ciała. James czekał na werandzie na policję stale powtarzając: ,,Jak to się mogło stać?”. Funkcjonariusze aresztowali chłopaka, a ten od razu przyznał się do morderstwa i nie wykazywał żadnej skruchy.
Dalsze losy Jamesa
Jamesa Gordona Wolcotta aresztowano za zamordowanie całej rodziny i był pierwszym w historii hrabstwa nastolatkiem sądzonym jak osoba dorosła. Nastolatek nie żałował swojego czynu oraz nie zdecydował się uczestniczyć w pogrzebie rodziny. Jego proces trwał 6 miesięcy, a ława przysięgłych uniewinniła go po orzeczeniu przez psychiatrów jego niepoczytalności. 2 lutego 1968 roku James trafił na leczenie do Rusk State Hospital, gdzie spędził następne sześć lat swojego życia. W trakcie procesu ujawniono, że chłopak cierpiał na paranoję i urojenia, które pchnęły go do zbrodni. Zdiagnozowano u niego schizofrenię paranoidalną. James przyznał, że wiedział o swojej chorobie psychicznej, wyznał także, że chcąc sobie pomóc wąchał klej lotniczy, od którego się uzależnił, co tylko wzmacniało jego zaburzenia. Wszystko wskazywało na to, że James był niepoczytalny w chwili popełnienia czynu, stąd decyzja o umieszczeniu go w szpitalu psychiatrycznym. Nastolatek nie był w pełni świadomy tego, co zrobił. Podczas odczytania wyroku uśmiechał się z zadowoleniem.
Po prawie 7 latach pobytu w szpitalu James zakończył leczenie i mógł opuścić placówkę. Legalnie zmienił nazwisko, by nie kojarzono go z morderstwem. Z Jamesa Gordona Wolcotta stał się Jamesem St. Jamesem. Gdy opuszczał szpital psychiatryczny Rusk Hospital pracownicy opisywali go jako osobę niezawodną, inteligentną i godną zaufania. Chłopak zaczął nowe życie.
Z mordercy w profesora
James Wolcott po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego rozpoczął studia psychologiczne. Dzięki nowej tożsamości zrobił doktorat i rozpoczął karierę wykładowcy akademickiego na Uniwersytecie Millikin w Illinois. Jego prawdziwa tożsamość ujrzała światło dzienne dopiero w 2013 roku, gdy pewna dziennikarka odkryła, że dr James St. James zmienił nazwisko. Apelowano, by władze uczelni usunęły profesora ze stanowiska, jednak nie został on zwolniony. Fakt, że w młodości zabił nie zakończył jego kariery. Współpracownicy i studenci stanęli w jego obronie. Cenili jego metody nauczania oraz osiągnięcia naukowe. Sam James nigdy nie skomentował odkrycia prawdy na jego temat. Obecnie, z powodzeniem kontynuuje nauczanie na uniwersytecie i jest bardzo lubiany przez studentów. Zabił, ale kierowała nim choroba psychiczna, dziś jest zupełnie innym człowiekiem. Znalazł swoje powołanie i nie stanowi już zagrożenia. Aczkolwiek, niektórzy wierzą, że jego choroba psychiczna nie była prawdą, a on sam tak naprawdę jest genialnym zabójcą. Jak jest naprawdę, wie jedynie sam zainteresowany.