Druga połowa lat 70 ubiegłego wieku. Na Mazurach giną młode kobiety, a ich ciała wykopywane są spod ziemi. Wszystko wskazuje na to, że zamordował je jeden sprawca, Wampir z Baranowa. Jego ofiarą padły cztery kobiety. Gwałcił je, dusił i bezcześcił zwłoki, a miał zaledwie 19 lat. Za swoje zbrodnie spędził w więzieniu ćwierć wieku. Na wolność wyszedł odmieniony, nikomu nie odebrał już życia.
Kim był Wampir z Baranowa? — kulisy zbrodni
Wiesław C. urodził się w 1957 roku w Mikołajkach jako najstarszy z rodzeństwa. Wychowywaniem dzieci zajmowała się matka, która stosowała wobec nich kary cielesne. Wiesław był dzieckiem o słabym zdrowiu. Wcześniej niż rówieśnicy zainteresował się seksualnością i pornografią. Podglądał kobiety i zaczepiał młodsze od siebie dziewczyny. Zdrady ojca pogorszyły relacje w rodzinie, a chłopiec opuścił się w nauce. W rezultacie nie dostał się do technikum, więc poszedł do zawodówki. Zdobył zawód mechanika. Zaraz po ukończeniu zawodówki, w wieku 18 lat, ożenił się. Żona Elżbieta była jego pierwszą partnerką seksualną. Jednak szybko zaszła w ciążę i przestała mu wystarczać. Młody chłopak nie potrafił poskromić swoich popędów i powoli stawał się seksualnym maniakiem. Regularnie zdradzał żonę i zaczął pić. Pod wpływem alkoholu tracił wszelkie hamulce, podobno realizował swoje chore fantazje nawet ze zwierzętami. Był dewiantem, który nie znał granic. Jego styl życia odbijał się na pracy, którą często tracił, co powodowało frustrację wzmacniającą jego zaburzenia. Po aresztowaniu stał się obiektem zainteresowania psychiatrów, którzy badali jego skłonności do sadyzmu, nekrofilii, zoofilii, pedofilii oraz kompleks odstawienia od piersi. Ale słownik pojęć z dziedziny psychiatrii okazał się zbyt ubogi, by jednoznacznie nazwać rodzaj dewiacji, który reprezentował.
Wiesław zabił pierwszy raz, gdy miał 19 lat. Był listopad 1976 roku. Jego ofiarą padła niewiele od niego młodsza Alina L. Oboje mieszkali w Baranowie w powiecie mrągowskim. Ściemniało się, dziewczyna wracała ze szkoły zawodowej w Mrągowie, szła z przystanku autobusowego do domu, a on zaskoczył ją na leśnej drodze. Zagadywał ją, złapał za rękę, jego celem był gwałt. Dziewczyna początkowo się broniła, ale w końcu zrezygnowana zaczęła się rozbierać, po czym rzuciła się do ucieczki. Napastnik dogonił ją i udusił podczas gwałtu. Następnie długo pieścił jej ciało. Zwłoki przetransportował rowerem do najbliższej wioski, by mieć je tylko dla siebie. Nożem kuchennym odciął dziewczynie pierś. Rana i nieprzyjemny zapach zniechęciły sprawcę do dalszego znęcania się nad ciałem. Zdecydował się zakopać je w ziemi. Cała wieś zaangażowała się w poszukiwania młodej kobiety, także Wiesław C. Grób odnaleziono po dwóch miesiącach od dokonania zbrodni, ale sprawca pozostawał nieznany.
Kilka miesięcy po pierwszej zbrodni, Wiesław ponownie zaatakował. We wsi Zalec, oddalonej od Baranowa o około 20 minut jazdy samochodem, zaginęła kolejna dziewczyna, Weronika C. Wiesław C. pracował wówczas jako kierowca, jeździł służbowym Żukiem. Nastolatka wracała ze szkoły, złapała stopa, mężczyzna wywiózł ją do lasu, a tam zgwałcił ją, udusił i zbezcześcił zwłoki. Następnego dnia wrócił na miejsce zbrodni, by zakopać ciało. Po drugim morderstwie mieszkańcy byli już pewni, że w okolicy grasuje Wampir, który poluje na młode kobiety. Milicja prowadziła śledztwo w tej sprawie, ale ginęły kolejne nastolatki.
Trzecią ofiarą Wiesława C. była Barbara. Ostatni raz była widziana w autobusie do Mrągowa, wracała nim do domu, niestety nigdy tam nie dotarła. To właśnie w tym autobusie poznała Wiesława, zaczepił ją i podstępem zwabił do kotłowni mieszczącej się w jego zakładzie pracy. Tam ją zamordował i zgwałcił, gdy już nie żyła. Podobnie jak pozostałe ofiary, okradł dziewczynę. Łupami od zamordowanych obdarowywał swoją żonę. Ciało Barbary odnaleziono zakopane na łące. Schemat znowu był ten sam. Młoda dziewczyna wracająca ze szkoły do domu zostaje zamordowana, zgwałcona i zakopana. Sprawca wciąż pozostawał nieuchwytny.
Ostatniego morderstwa mężczyzna dokonał jesienią 1978 roku. Ofiarą była 18-letnia Bogusława Ch., która wracała ze szkoły pociągiem. Wysiadła w Baranowie, pożegnała się z koleżanką i słuch po niej zaginął. Na peronie spotkała Wiesława C., razem poszli w kierunku wsi. Nagle, odciągnął ją na bok. Tym razem, nie zabił jej podczas gwałtu, ale już po jego dokonaniu. Dziewczyna zapytała go: „I co, ulżyło ci?”. W trakcie przesłuchania mężczyzna wyznał, że tak samo mówiła do niego żona, gdy ją gwałcił, więc sprowokowany udusił dziewczynę. Początkowo porzucił zwłoki, ale ostatecznie je także zakopał. Ruszyły poszukiwania zaginionej, Wiesław uczestniczył w nich, a nawet odwiedził jej rodzinę. Po tej zbrodni udało się wreszcie ustalić sprawcę.
„Podobno lubił chłopców”. Na plebanię wrócił, by się powiesić
Zdemaskowanie i przemiana Wampira z Baranowa
Koleżanka, która podróżowała z Bogusią zapewniała, że dziewczyna wysiadła w Baranowie. To zawęziło obszar poszukiwań. Coś złego musiało ją spotkać na drodze ze stacji do domu. W trakcie poszukiwań nastolatki, ktoś przy drodze znalazł dokumenty należące do Wiesława C. Prawdopodobnie, zgubił je podczas szarpaniny z dziewczyną lub dokonywania gwałtu. Mężczyzna wiedział, że to już koniec, dlatego sam zgłosił się na komisariat. Przyznał się do zamordowania Bogusi, a także trzech pozostałych dziewcząt.
Wiesław był przesłuchiwany i badany przez psychiatrów. Przypisali mu oni wszystkie możliwe dewiacje, a były one tak silne, że mordował w pobliżu domu, gdzie łatwo mógł zostać zidentyfikowany. Nie było szans, że pozostanie nieuchwytny, mimo to nie potrafił przestać. Jego działaniami kierowały dewiacje. W ten sposób radził sobie z własnym życiem. Nie było ono łatwe, bowiem w wieku zaledwie 19 lat założył rodzinę, musiał wziąć odpowiedzialność za żonę i dwoje dzieci. W końcu sytuacja go przerosła. Wiedział, że lada moment zostanie schwytany, więc przyznał się i zaczął współpracować. Brał udział w wizjach lokalnych i ujawnił wszystkie miejsca, gdzie zakopał zwłoki. Jak tłumaczył się ze swoich zbrodni? Twierdził, że kierowała nim nienawiść do kobiet, bo w każdej z nich widział swoją żonę. „Gdybym to ją zabił, nie byłoby tego. Odsiedziałbym osiem lat i już dawno bym wyszedł”.
Wiesław C. został aresztowany i groziła mu kara śmierci. Uratowali go od niej lekarze, ponieważ orzekli, że w momencie dokonywania seksualnych napaści nie panował nad swoimi popędami oraz miał „w znacznym stopniu ograniczoną możliwość rozpoznania znaczenia swoich czynów”. Sąd Okręgowy w Suwałkach skazał go na 25 lat więzienia.
Jego żona i dzieci zostali w Baranowie. Oni także byli ofiarami Wampira. Żona nie miała pojęcia o zboczeniach męża. Uznała, że zasługuje on na karę śmierci, szybko wniosła pozew o rozwód oraz o zakaz zbliżania się Wiesława do ich wspólnych dzieci. Była młoda, więc ułożyła sobie życie. Ale związek z mordercą na zawsze pozostawił w niej ślad. Podobnie jak we wszystkich mieszkańcach Baranowa, a zwłaszcza w bliskich zamordowanych dziewcząt. Do dziś modlą się o śmierć dla oprawcy.
Młody wiek Wiesława C. oraz opinia psychiatrów sprawiły, że uniknął on kary śmierci. Pozostawała obawa, że po odsiedzeniu wyroku wróci na wolność i znowu zacznie zabijać. Na szczęście, w Zakładzie Karnym w Iławie, gdzie odsiadywał wyrok, spotkał kapelana, który przyczynił się do jego nawrócenia. Wiesław dostał od losu drugą szansę, szkoda, że nie dostały jej jego ofiary. W grudniu 2003 roku odsiedział cały wyrok i wyszedł na wolność. Twierdził, że prędzej zabiłby siebie niż drugiego człowieka. Psychiatrzy nie dawali gwarancji, że nie powróci on na przestępczą ścieżkę. Okazało się, że nie wrócił. Przeniósł się do Ostrołęki. Tam chciał zacząć nowe życie. Jednak ludzie byli przerażeni jego powrotem na wolność. Kobiety bały się wychodzić z domów, mieszkańcy Ostrołęki omijali jego blok szerokim łukiem, a do miasta zjeżdżali dziennikarze. Nagonka zmusiła Wiesława C. do wyprowadzki. Musiał zniknąć. Obecnie mieszka na Mazurach, wiedzie normalne życie i stanowi przykład pozytywnej resocjalizacji. Zmienił się, dorósł i żałuje tego, co zrobił. Wie, że swoje czyny będzie odpokutowywał do końca życia.