Zamordował swojego brata na oczach matki, kilkukrotnie oddając w jego kierunku strzały z broni palnej. Matkę, mimo że również ranił, pozostawił przy życiu. Chciał, aby cierpiała po utracie syna. Sposób postępowania Marka S. zasługuje na zdefiniowanie tego człowieka jako wyjątkowego zwyrodnialca- zabił własnego brata, a matkę skazał na wieczne cierpienie.
Tragiczne sceny pod klasztorem
Wstrząsająca historia z Jędrzejowa w województwie Świętokrzyskim miała miejsce 5 października 2008 roku. Około godziny trzynastej Zbigniew wraz ze swoją matką opuszczali klasztor ojców cystersów. Jeszcze nie wiedzieli, że jest to ich ostatni wspólny czas. Mimo, że oboje z całą pewnością żyli w silnym stresie nie przypuszczali, co za chwilę może nastąpić. Młodszy brat Zbigniewa- 40 letni Marek S.- siedząc w samochodzie, obserwował wyjście z Klasztoru. Kiedy wierni wyszli, Marek S. ruszył samochodem w kierunku swojej matki oraz brata. Mężczyzna potrącił Zbigniewa, przejechał po nim, a następnie wysiadł z auta z pistoletem w ręku i oddał w jego stronę dwa strzały z bliskiej odległości. Odwrócił się i odszedł w stronę swojego samochodu. To nie była pierwsza próba Mara S.- Wcześniej również próbował zamordować swojego brata. Pamiętając nieudane próby, wrócił się na miejsce zdarzenia i oddał trzeci strzał w głowę, aby się upewnić, że zrealizował swój plan. Mężczyźnie nie przeszkadzał rozpaczliwy krzyk ich matki. Marek S. wsiadł do samochodu i odjechał. Zbigniew żył jeszcze, kiedy przyjechała karetka. Zmarł dopiero w szpitalu.
Natychmiast powiadomiona została policja. Mundurowi poszukiwali Marka S. poruszającego się Skodą Favorit. Na samochód z rozbitą szybą, natrafili w pobliżu cmentarza. W środku siedział Marek S., który na widok policji zaczął uciekać w stronę ogrodzenia. W wyniku pościgu sprawca zdarzenia został zatrzymany. Podczas jego aresztowania doszło do szamotaniny, w której jeden z policjantów został postrzelony przez Marka S. Funkcjonariusz z raną postrzałową brzucha został przewieziony do szpitala. Po zatrzymaniu Marek S. miał powiedzieć „Cieszę się, że go zabiłem”.
Sędzia we własnej sprawie
Sprawca mordu Zbigniewa twierdził, że motywem jego działania było fakt, iż w dzieciństwie brat go poniżał. Zbigniew miał się znęcać nad Markiem psychicznie oraz fizycznie. Podobnie zresztą matka, która miała bić Marka S. kablem od żelazka oraz wypominać mu, że miał się urodzić dziewczynką. Jednocześnie kobieta rzekomo faworyzowała Zbigniewa. Nie potwierdził tego świadek- znajomy obu mężczyzn z lat szkolnych. Twierdził on, że nigdy nie zauważył, aby młodszy z braci był poniżany i gnębiony. Uważał obu braci za inteligentnych. Szczególnie Marka, który rozpoczął studia na kierunku socjologia. Niestety nie ukończył ich i podjął się pracy. W 1991 roku wyjechał do Australii gdzie ukończył kurs językowy. Po kilku latach wrócił do Polski i zamieszkał w Warszawie w mieszkaniu, które należało do jego brata. Marek chciał przejąć dom rodzinny w Jędrzejowie złożył nawet wniosek do sądu o podział majątku, jednak sąd go oddalił. Między braćmi narastał spór, a każde ich spotkanie kończyło się awanturą, a niekiedy nawet bójką. Marek zaczął swojego brata oczerniać oskarżając go o oszustwa i rozrzucając ulotki w okolicach sklepu prowadzonego przez Zbigniewa, mieszczącego się w akademiku w miasteczku studenckim w Krakowie.
Napięcie stopniowo narastało. Marek śledził Zbigniewa, aż w końcu 18 czerwca 2008 roku w godzinach wieczornych dokonał próby morderstwa swojego brata. Kiedy Zbigniew zamknął sklep skończywszy pracę i w godzinach wieczornych opuszczał akademik, niespodziewanie ktoś oddał w jego stronę strzał z broni palnej. Zbigniew dostał w żuchwę ale przeżył. Sprawca nie był widziany, jednak poszkodowany był przekonany, że jest nim jego brat- Marek. Sytuacja była na tyle oczywista, że Zbigniew otrzymał ochronę policji, z której po pewnym czasie zrezygnował. Kolejnym celem Marka S. była jego matka. Trzy miesiące po tym jak postrzelony został Zbigniew. Tym razem zaatakowana została matka obu mężczyzn. Sprawca, mimo że miał perukę na głowie został rozpoznany. Kobieta twierdziła, że to jej syn- Marek. Mężczyzna ranił nożem jej twarz oraz ręce, kiedy ta wychodziła ze sklepu w Jędrzejowie. Kobieta twierdził, że zamiarem syna było pozbawienie jej wzroku. Od tego momentu Marek S. poszukiwany był listem gończym. Niestety dopiero zabójstwo brata spowodowało, że został schwytany.
Akt oskarżenia
Prokuratura postawiła Markowi S. zarzut zabójstwa brata oraz wcześniejszą jego próbę, zaatakowanie nożem matki, próbę zabójstwa policjanta, nielegalnego posiadania broni oraz zmuszenie policjanta do zaniechania czynności służbowych. Marek S. przyznał się do wszystkiego oprócz ataku na matkę twierdząc, że nie dokonał tego czynu. Nie zgodził się również z próbą zabójstwa policjanta.
Sąd zmienił kwalifikację dwóch czynów tj. usiłowanie zabójstwa policjanta, na działanie z ewentualnym zamiarem pozbawienia życia oraz próbę pozbawienia matki wzroku na lekkie uszkodzenie ciała. Wpływ na decyzję sądu miała również opinia biegłych, którzy twierdzili, że Marek S. dopuścił się zarzucanych mu czynów będąc w warunkach ograniczonej poczytalności. Mimo, że prokuratura domagała się dożywotniego pozbawienia wolności dla Marka S., sąd wydał wyrok 25 lat pozbawienia wolności w zakładzie prowadzącym działalność terapeutyczną. Wyrok został utrzymany w mocy przez Sąd Apelacyjny.