Dziewiętnastoletni wówczas szczecinianin dokonał sześciu przestępstw na terenie całego kraju w zaledwie 29 dni. Wszystkie przestępstwa odbyły się na tle rabunkowym, a niektóre kończyły się morderstwami.
Szczeciński morderca
Sprawca tych zdarzeń to 19-letni Jan Malesz pochodzący z siedmio osobowej rodziny. Jego tato był urzędnikiem miejskim, a mama kucharką w stołówce w porcie. Mężczyzna był osobą, która w łatwy sposób chłonęła naukę. Z drugiej jednak strony był człowiekiem niezwykle leniwym. Rodzice byli pewni przyszłości syna, ponieważ Jan, który nie siedząc przed książkami był jednocześnie dobrym uczniem, należał do osób zaradnych. Już od młodzieńczych lat trudnił się handlem nie zawsze w sposób legalny. Sprzedawał wraz z kolegami znaczki pocztowe. Był również konikiem kinowym sprzedając bilety na zachodnie filmy. Mężczyzna szukał łatwego pieniądza. Nie interesowała go praca na ośmiogodzinnym etacie.
Sześć przestępstw
Pierwsze przestępstwo miało miejsce 15 sierpnia 1967 roku w Poznaniu. Tego dnia dokonano napadu na sklep z konfekcjami. Jak relacjonował napadnięty właściciel sklepu tego przestępstw dokonał nieznany mu sprawca, który wszedł do środka i z zaskoczenia zadał mu kilka ciosów drewnianym drążkiem w tył głowy. Mężczyzna przeżył ten atak i podał rysopis sprawcy. Wskazał, iż agresor ten był młodym człowiekiem i miał bujną czuprynę.
Kolejne zdarzenie miało miejsce trzy dni później w Olsztynie. Nieznany sprawca wszedł do sklepu „Biuro Zbytu Drewna. Sklep Sprzedaży Drobnodetalicznej” dopytując starszego sprzedawcę o dębowe lub olchowe wióry potrzebne mu do wędzenia węgorza. Sprzedawca takich wiórów nie miał, ale zapisał mężczyźnie na kartce adresy dwóch stolarzy w miecie, którzy mogliby to mieć. Młody mężczyzna zabrał kartkę, podziękował i wyszedł.
Jego celem jednak nie było dostać się do stolarni po wióry, a obrabowanie sklepikarza. W związku z tym z pobliskiej budowy zabrał nogę od krzesła i wrócił się do sklepikarza. Morderca powiedział starszemu Panu, że pierwszy zakład stolarski jest zamknięty, a drugi nie ma wiórów. Wobec tego sprzedawca dał klientowi długopis i przekazał do zanotowania sześć kolejnych adresów stolarzy. Jan Malesz zapisał adresy na kartce wcześniej otrzymał. Wykorzystał również chwilę nieuwagi sprzedawcy, wyciągną ze spodni nogę od krzesła i zadał sklepikarzowi kilka ciosów w głowę, a następnie zabrał z kasetki pięć tysięcy dziennego utargu. Mężczyzna zmarł w szpitalu.
Podobny przypadek miał miejsce 23 sierpnia w Łodzi. Do sklepu z konfekcjami wszedł nieznany sprawca, który uderzył ekspedientkę twardym narzędziem w tył głowy. Podczas tego zdarzenia sprawca zostawił w sklepie odciski palców. Kobieta w wyniku tego ataku straciła pamięć.
Kolejne zdarzenie miało miejsce już następnego dnia na Żoliborzu w Warszawie. Na bazarze do handlującej tam kobiety podszedł młody mężczyzna z bujną czupryną proponując jej wymianę handlową. Miała ona polegać na zamianie, w której to kobieta otrzyma angielskie koszulki polo w zamian za odpowiednią liczbę krajowych koszulek półelastycznych. Sprzedawczyni zgodziła się, po czym zamknęła swoje stoisko i udała się z mężczyzną na dworzec, gdzie w przechowywalni trzymała swój towar. Po odebraniu od mężczyzny torby z towarem i oddaniu mu swojego towaru kobieta spostrzegła, iż w otrzymanej torbie są jedynie stare gazety. Niestety po oszuście nie było już śladu. To nie był koniec jej pechowych wydarzeń. Wracając do domu została napadnięta na klatce schodowej w bloku, w którym mieszkała. Sprawcą był mężczyzna, który kilka godzin wcześniej oszukał ją. Kobieta przeżyła natomiast straciła portfel z dziennym utargiem.
Do niemal identycznego zdarzenia doszło drugiego września przy ul. Hożej w Warszawie. Nieznany sprawca uderzył w tył głowy 74-letnią kobietę, właścicielkę sklepu „Ciuchy”. Do ataku doszło, kiedy sprzedawczyni wracając do domu wkładała klucz do drzwi mieszkania. Ta Pani również przeżyła tracąc jednak dzienny utarg.
Ostatni napad miał miejsce 13. Września w Gdańsku. Tam również została zaatakowana w tył głowy starsza kobieta. Do zdarzenia doszło na klatce schodowej w bloku, w którym mieszkała. Straciła ona zakupy, z których wracała oraz portmonetkę.
Śledztwo
Śledztwo ruszyło, kiedy milicjanci z Olsztyna, w którym doszło do zbrodni, opublikowali w „Głosie Olsztyńskim” komunikat o poszukiwaniu sprawcy morderstwa sklepikarza. W wyniku tych działań na komisariat zaczęli zgłaszać się świadkowie, którzy widzieli po południu w pobliżu sklepu młodego mężczyznę, dzięki czemu został sporządzony rysopis domniemanego sprawce. Rysopis rozesłano do wszystkich komend w Polsce. Równolegle z komend wojewódzkich MO zaczęły napływać informację o podobnych zdarzeniach na terenie kraju. Każda sprawa miała kilka cech wspólnych; po pierwsze młody mężczyzna, po drugie sposób przestępstwa, po trzecie narzędzie przestępstwa i po czwarte motyw. Ponadto wszystkie napady miały miejsce w praktycznie w tym samym czasie.
Dziesięć dni po ostatnim zdarzeniu milicjanci penetrujący bazar przy ul. Lubelskiej, na którym handlowała jedna z ofiar dostrzegli młodego człowieka z bujną czupryną. Kiedy podeszli do niego i poprosili go o dokumenty zauważyli, że z tylnej kieszeni wystaje mężczyźnie zwinięta gazeta, która w sposób nienaturalny obciąża spodnie. Mężczyzną okazał się Jan Malesz, który w spodniach nosił metalową rurkę. W związku, z czym mężczyzna został aresztowany, a śledczy mieli 48 godzin, aby zebrać materiał dowodowy.
Milicjanci w pierwszej kolejności zestawili podejrzanego z kilkoma innymi osobami w celu identyfikacji jego osoby przez pokrzywdzoną z żoliborskiego straganu, która została oszukana rzez mężczyznę na wyminę koszulek, a następnie napadnięta i obrabowana na klatce schodowej bloku, w którym mieszka. Kobieta bez wahania potwierdziła sprawcę zdarzenia. Kolejno milicjanci porównali jego odciski palców zostawione w Łódzkim sklepie. Ich wynik zgadzał się. Następnie został porównany charakter pisma podejrzanego z notatką zostawioną w sklepie stolarskim w Olsztynie, gdzie sprzedawca został zamordowany. Tutaj również potwierdzono charakter pisma.
W wyniku zebranego materiału dowodowego Jan Malesz przyznał się do winy oraz uczestniczył w rekonstrukcji zdarzeń.
Pytanie pozostaje jak długo seria Jana Malesza trwałaby gdyby nie został zatrzymany? Mężczyzna dokonywał przestępstw lekkomyślnie nie przejmując się konsekwencjami.
Wyrok
Jan Malesz został skazany na piętnaście lat więzienia, na co składało się m.in. wyrok za nieumyślne zabójstwo. Malesz w zakładzie karnym postanowił zabrać się za siebie. Podjął pracę w Przedsiębiorstwie Obróbki Drewna, a ponadto rozpoczął naukę zawodu stolarza w szkole zasadniczej. Nie wiadomo czy po wyjściu dokonywał przestępstw.
Nazwisko sprawcy zmieniono.