Gdy niedożywiona, pobita i ledwo stojąca na nogach Catalina Ortega wraz z matką zjawia się na posterunku Leon w Guanajuato, to miejscowi policjanci szybko rozumieją, że nie będzie to zwykły, styczniowy dyżur. Zeznania z 1964 roku są makabryczne i obrzydliwe jednocześnie, ale pozwalają odkryć i rozwiązać największą sprawę kryminalną w historii położonego w Ameryce Północnej kraju
Lata 50te i 60te ubiegłego wieku to w Meksyku okres biedy, rozwoju gangów, licznych morderstw i handlu narkotykami. Mimo tego, makabryczne czyny sióstr Delfiny i Marii de Jesús Gonzalez wstrząsnęły społeczeństwem. Bo o ile obozy koncentracyjne lub obozy pracy kojarzą nam się z czasami III Rzeszy i wczesnym okresem powojennym w Związku Radzieckim to niestety, miejsca te powstają do dziś, a jednym z jego przykładów było meksykańskie rancho Loma del Angel. Choć po hiszpańsku znaczy Wzgórze Anioła, to świadkowie po latach stwierdzili, że Bóg i anioły nie chciały nawet patrzeć na obrzydlistwa, które się tam działy…
Krwawiące z dróg rodnych kobiety umierały z głodu…
Przez ponad 10 lat ranchem Loma del Angel zarządzały siostry de Jesús Gonzalez. Zamieniły to miejsce w przybytek nierządu, obrzydliwe miejsce, gdzie okrucieństwo i makabryczne zbrodnie pokrywały się z pierwotnymi instynktami najdzikszych klientów, należących w teorii do elity regionu. W cierpieniu i dramacie młodych kobiet odbywał się festiwal dzikości, obleśnych czynów i spraw, których nie mógłby wyobrazić sobie zdrowy na umyśle człowiek.
Siostry Gonzalez w latach 50tych założyły jeden z największych burdeli w historii Meksyku. Na początku same trudniły się prostytucją, jednak po latach doszły do wniosku, że nie są w stanie zaspokoić wszystkich klientów z wyższej strefy – a z ich usług korzystali politycy, policjanci, biznesmeni, żołnierze. Kobiety postanowiły, więc stworzyć szereg tajnych przybytków, które oferowały usługi młodych kobiet, często przed pierwszą inicjacją seksualną.
Kobiety postanowiły, że „zwerbują” do pracy dziewczyny ze wsi, które chcą wybić się z miejscowej biedy. Oferowały im pracę charakterze kelnerki, pokojówki, recepcjonistki. Obiecywały wysoką pensję, pewną pracę. Marzeniem młodych kobiet i dziewcząt nagle stała się praca na Loma del Angel. Wszystko okryte było jednak okrutnymi czynami. Małolaty bez zgody uczestniczyły, bowiem w nierządzie, który najczęściej prowadził do ich śmierci. Gdyby nie Catalina Ortega, która uciekła z niewoli – proceder trwałby przez kolejne lata.
Co tak krzyczysz, dziwko?
Zeznania Cataliny Ortegi wprowadziły policjantów w osłupienie. Otóż kobieta szczegółowo opisała, co działo się na rancho. To okazało się jednym, wielkim obozem koncentracyjnym dla kobiet, które skazano na pracę w charakterze prostytutki. Żadna z młodych dziewczyn nie otrzymywała za „obowiązki” pieniędzy. Bardzo często kobiety umierały po pierwszej inicjacji seksualnej, po tym jak ich drogi rodne były rozrywane przez zdziczałych klientów. Nieraz ci – za przyzwoleniem okrutnych sutenerek – bili je, wyzywając od dziwek i dusząc, doprowadzając do omdlenia.
– Siostry to demony, potwory, wyznawczynie szatana – mówiła roztrzęsiona Ortega. – Gwałcą, zabijają, niszczą zwłoki. Jej opowieść mroziła krew w żyłach, a na twarzach policjantów z każdym słowem pojawiało się większe przerażenie. Nie mogli zrozumieć, jak ktoś mógł stworzyć tak makabryczne miejsce – imperium oparte na bólu, cierpieniu i śmierci.
Dziewczyny, które przeżywały spotkanie z klientami były zamykane w niewoli. Nie miały dostępu do wody czy jedzenia. Głodowały w męczarniach, pod stałą kontrolą ochroniarza, który dbał, aby nie uciekły. Młode i niewinne kobiety skazano na pobyt w piekle na ziemi, robiąc z nich maszyny do niechcianego, brutalnego seksu. Nawet dziewczęta, które nie chciały pracować dla sióstr Gonzalez były porywane, jeżeli w ich opinii będą miały branie wśród klientów. Nikt nie był w stanie przeciwstawić się siostrom, chociaż wiadomo, że z usług niewolnic korzystali również biedniejsi mieszkańcy regionu, w tym lokalni rolnicy.
Fortuna zbita na masowym grobie
Po zeznaniach Ortegi, która wykorzystała nieuwagę ochroniarza i uciekła, policja w Leon natychmiast aresztowała siostry de Jesús Gonzalez i zdobyła nakaz przeszukania rancza. Widok, który ukazał się funkcjonariuszom był makabryczny. Najpierw znaleźli kilkanaście brudnych, wychudzonych, głodnych i zastraszonych, nagich małoletnich dziewczyn. Następnie zobaczyli masowy grób w ogrodzie – szczątki 91 ofiar. Wśród nich były nie tylko zmuszane do prostytucji Meksykanki. Siostry Gonzalez zabijały też ich nienarodzone dzieci czy klientów, którzy przerażeni widokiem nie chcieli płacić za usługi, albo grozili, że zgłoszą sprawę policji.
W toku śledztwa okazało się, że dziewczyny, na które nie było „wzięcia” zostawały zamykane w piwnicy i umierały z głodu i pragnienia. Z kolei, jeżeli jakaś zaszła w ciążę, to natychmiast dokonywano brutalnego zabiegu aborcji, bez żadnego znieczulenia. Choroby weneryczne czy zakażenia drogami płciowymi były tam na porządku dziennym. Kolejne zeznania uratowanych dziewczynek pogrążały potworne siostry. Okazało się, że Maria i Delfina same gwałciły swoje ofiary, zmuszały je do uprawiania seksu ze zwierzętami, torturowały, a także korumpowały i szantażowały najwyższych urzędników państwowych, którzy korzystali z „uciech” przybytku.
Delfina i Maria de Jesús Gonzalez zostały skazane na karę 40 lat, w najgorszym więzieniu w Meksyku, który i tak nawet nie przypominał piekła, które urządziły swoim ofiarom.
Wychowane w biedzie, dążyły do bogactwa
Delfina i Maria de Jezus Gonzalez pochodziły z biednej rodziny. Ich ojciec był katem i tyranek, który nie pozwalał swoim córkom na wiele. Brutalny mężczyzna zamknął dziewczyny w miejskim więzieniu, gdy te zaczęły się luźniej ubierać i malować. Najpewniej pobyt tam miał ogromny wpływ na psychikę kobiet, które później zaczęły znęcać się nad innymi kobietami.
Siostry wraz z ojcem musiały wyprowadzić się z rodzinnego El Salto, gdy ten zabił człowieka. Szczegóły tego zdarzenia nie są powszechnie znane, ale ostracyzm społeczny sprawił, że rodzina przeniosła się na wieś. Młode dziewczyny próbowały legalnego interesu – rozkręciły bar. Choć zaczęły żyć dostatnio, na jedzenie im nie brakowało, to wpływ wcześniejszych zdarzeń sprawił, że kobiety chciały więcej.
Zaczęły trudnić się prostytucją, zadowalając najwyższych rangą urzędników i polityków w regionie Meksyku. Swoją siłę budowały powoli, tworząc aurę sukcesu. Chęć zysku, niewątpliwa rządza władzy i psychiczne uszczerbki sprawiły, że z niewolnictwa zrobiły swoje źródło utrzymania, tworząc jedno z największych imperiów przestępczych w Meksyku, które działało przez 15 lat.
Jak skończyły siostry? Cała fortuna (szacuje się, że de Jezus Gonzalez stały się jednymi z najbogatszych ludzi w Meksyku) została rozkradziona i wchłonięta przez państwo. Społeczeństwo pragnęło linczu i tylko ochrona wojskowa sprawiła, że nie zostały one rozszarpane w czasie rozprawy sądowej. Nie uniknęły jednak zemsty. 18 października 1968 roku – oficjalnie przypadkowo – na Delfinę spadło wiadro z cementem, które upuścili pracownicy wynajętej do remontu więzienia firmy remontowej. Kobiety nie uratowano, a śledztwo w tej sprawie zostało umorzone. Z kolei Maria dożyła końca 40-letniego wyroku i wyszła na wolność. Zmarła w wieku 90 lat.
Wspomnienia powróciły po latach
Koszmar makabrycznych zbrodni powrócił w 2002 roku. Okolica dawnego rancza nadal owiana jest złą sławą jednak deweloperzy lokują tam swoje środki, licząc na przyciągnięcie mieszkańców. Robotnicy, którzy przygotowywali grunt pod inwestycję – nowe osiedle mieszkaniowe – znaleźli zbiorową mogiłę 20 osób, najprawdopodobniej ofiar demonicznych sióstr Gonzalez. Miejscowa policja stwierdziła, że takich mogił może być niestety więcej – do dziś nie oszacowano ile osób mogło stracić życie w czasie prowadzenia seksualnego obozu pracy przez Delfinę i Marię de Jezus Gonzalez – kobiety, które można określić mianem najbardziej brutalnych, wyrafinowanych, bezwzględnych i okrutnych przestępców w historii Meksyku.
Autor: Pan Marcin Lewicki