Wakacje 2014 roku nie były udane dla niemieckich turystów, którzy bawili się w Bułgarii wraz ze swoim kolegą, Larsem Mittankiem. 28-letni wtedy mężczyzna zaginął bez śladu w niezwykle tajemniczych okolicznościach. Poznaj jedną z najbardziej intrygujących świat historii zaginionej osoby, która przewija się przez światowe media po dziś dzień.
Czy można zaginąć ot tak, w polu słoneczników, bez informowania bliskich dokąd się udaje? Chociaż historia ta wydaje się nieprawdopodobnym scenariuszem z kina kryminalnego klasy B, to jednak zdarzyła się naprawdę. Choć w sprawę zaangażowano profesjonalnych śledczych i badano wiele hipotez, do dziś nie wiadomo co stało się z Larsem.
Kim był Lars Mittank?
Wyjazd do Bułgarii miał być dla Larsa i jego kolegów beztroskim czasem podrywania miejscowych dziewczyn, picia alkoholu, uczestnictwa w imprezach i oglądanie meczów piłkarskich. 28-latek od razu zgodził się na podbój Złotych Piasków. Pracował jako mechanik w elektrowni Wilhelmshaven i postanowił odpocząć trochę od szarego, nudnego i mało perspektywicznego życia, jakie czekało go w Dolnej Saksonii.
Rodzina Mittanka wskazuje, że ten nigdy nie należał do konfliktowych czy niespokojnych osób, mimo, że był dobrze zbudowanym dość postawnym mężczyzną (miał 180 centymetrów wzrostu i ważył 85kg.). Urodził się 9 lutego 1986 roku w Berlinie i nie wyróżniał się na tle rówieśników. Jego ogromną pasją była piłka nożna i to ona była jednym z powodów wyjazdu. Lars wraz z grupą znajomych chciał oglądać trwające wtedy w Rio de Janeiro futbolowe Mistrzostwa Świata. Wybrał Bułgarię, bo kraj ten był w jego możliwościach finansowych, umożliwiał oglądanie spotkań i kojarzył mu się z piękną pogodą i nieustającymi imprezami.
Bójka, która zmieniła całe wakacje
Lars Mittank do Bułgarii wyleciał wraz ze znajomymi 30 czerwca 2014 roku. Zameldował się w hotelu VIVA, gdzie przysługiwała mu opcja All Inclusive Przez kilka dni mocno imprezował, korzystając z uroków życia. Przyjaciele 28-latka podkreślali jednak, że nie był od początku sobą. Towarzyski i uśmiechnięty zwykle mężczyzna dziwnie się zachowywał, nie chciał jeść, a na pytania czy jest chory zdecydowanie i stanowczo zbywał wszystkich.
W zasadzie nikt nie przejmował się jednak zbyt bardzo zachowaniem Mittanka. Wakacje układały się bowiem wzorowo, impreza prześcigała imprezę, a pogoda dopisywała. Wszystko zmieniło się jednak w nocy z 5 na 6 lipca. Lars, który kibicował Werderowi Brema miał wdać się w dynamiczną dyskusję z niemieckimi fanami Bayernu Monachium. Dyskusja przerodziła się w kłótnię, którą przerwali dopiero znajomi Mittanka. Wspólnie udali się do restauracji McDonald’s, jednak Lars został na zewnątrz gdyż – jak sam mówił – nie był głodny.
Po wyjściu okazało się, że 28-latek zniknął. Po krótkich poszukiwaniach przyjaciele znaleźli kolegę, który stwierdził, że musiał uciekać przed grupą rosyjskojęzycznych osób. Według jego relacji, grupa ta chciała go pobić i była nasłana przez wspomnianych wcześniej kibiców Bayernu. Podobno został też uderzony w ucho. Znajomi niespecjalnie uwierzyli w opowieść Larsa. Wrócili do hotelu.
Wakacje w Bułgarii, które nie miały końca?
Następnego dnia turyści zdali sobie sprawę, że sielski czas wakacji właśnie się zakończył Lars Mittank zaczął mocno narzekać na ból ucha. Twierdził, że to przez cios jednego z napastników. Udał się do lekarza, w celu diagnozy. Okazało się, że to najpewniej pęknięcie błony bębenkowej. Do tego doszedł uraz szczęki. Otrzymał antybiotyk (Cefprozil 500 mg) i rekomendację, aby lecieć samolotem. Zmiany ciśnienia podczas podróży mogły pogłębić znacznie uraz Larsa. Dla grupy był to spory problem, bo następnego dnia (7 lipca) mieli wracać do Niemiec.
Mittank zdecydowanie odmówił, gdy koledzy zaproponowali, że zostaną z nim jeszcze w Bułgarii. Twierdził, że nie chce im robić problemów i da sobie radę. Mówił, że nie będzie ich też narażać na koszt przebukowania biletu. Gdy przyjaciele pojechali na lotnisko, on udał się do laryngologa w celu potwierdzenia diagnozy.
Tutaj wiemy, że rzeczywiście do laryngologa dotarł. Lekarz potwierdził wcześniejsze ustalenia i zalecił zabieg. Mittank kategorycznie odmówił operacji w Bułgarii i zdecydował się pozostać na miejscu jeszcze kilka dni. Przeniósł się jednocześnie do innego miejsca – tym razem do Hotelu Color w Warnie. Wtedy zaczęło dziać się z nim coś dziwnego.
Nerwowe telefony, panika na lotnisku
Już w nocy Lars Mittank zaczął zachowywać się niezwykle podejrzanie. Wydzwaniał do swojej matki (z którą miał bardzo dobre relacje), twierdząc, że jest obserwowany. Uważał, że ktoś go śledzi i czuje, że niezidentyfikowana osoba mu zagraża. Przewidywał, że zostanie okradziony lub zabity. Poprosił również matkę o zablokowanie jego wszystkich kart kredytowych. Był pobudzony i podejrzewał nieprawidłowe działanie antybiotyku (w SMSach zwracających się do rodziny pisał „czym jest CFC 500?”).
Z zeznań świadków wynika, że wczesnym rankiem opuścił hotel. Zatrzymał też taksówkę z pasażerką. Podczas kursu miał zachowywać się nerwowo, a kobieta, które podróżowała z nim na lotnisko twierdziła, że miał bardzo rozszerzone źrenice.
Kilkanaście minut po 5:00 znów skontaktował się ze swoją matką. W jego głosie słychać było wyraźną ulgę. Ta poprosiła go, aby ewentualną podróż skonsultował z lekarzem na lotnisku. Jednocześnie wykupiła mu lot i podróż autobusem, tak aby jej syn mógł bez względu na wszystko wrócić do domu. Wiemy, że Lars poprosił matkę o przelanie mu pieniędzy na lekarza, jednak nigdy nie wypłacił tych środków. Mittank zadzwonił do matki raz jeszcze przed wizytą w lotniczej poradni medycznej, twierdząc, że nie będzie mógł wrócić do domu. Była to ostatnia rozmowa Larsa z rodziną.
Niemieckiego turystę przyjął Kosta Kostov. Od razu zauważył, że jego pacjent jest bardzo nerwowy. Pozornie wyglądał tak, jakby zażył jakieś substancje psychoaktywne. Mimo to dawał się zbadać. Diagnostykę przerwał inny pracownik lotniska, który zajrzał do gabinetu doktora. Lars krzyknął, że „nie chce tu zginąć” i wybiegł z gabinetu, a później z terenu portu lotniczego. Nie zabrał ze sobą żadnych bagaży. Na zarejestrowanym nagraniu z monitoringu, które zobaczycie poniżej widać tylko, że przeskoczył przez ogrodzenie i udał się w kierunku autostrady. Ślad po nim ginie, gdy Lars Mittank wchodzi do pola słoneczników.
Co się stało z młodym Niemcem? Teorii jest kilka
Do dziś nie wiadomo, co stało się z 28-latkiem. Istnieje kilka hipotez, które wskazują na to co mogło się z nim stać. Najpopularniejsza mówi o chorobie psychicznej Mittanka. Ta miała ujawnić się w trakcie wyjazdu do Bułgarii, a domniemane pobicie było wynikiem samookaleczenia. W opinii niektórych śledczych mogło dojść też do silnej reakcji alkoholu lub narkotyków z Cefprozilem (ostra psychoza jest jednym z bardzo rzadkich skutków ubocznych), jednak w tej teorii nic nie wyjaśnia tajemniczego pobicia czy braku apetytu niemieckiego turysty. Niektórzy twierdzą też, że Lars rzeczywiście był śledzony od czasu bójki i czuł się osaczony, a zły stan zdrowia i samotny pobyt w obcym kraju potęgowały strach. Niestety, przełom w sprawie jest mało prawdopodobny.
Policja w Bułgarii i Niemczech podjęła śledztwo, a prywatne dochodzenie prowadzili przyjaciele Larsa Mittanka (którzy często goszczą w stacjach telewizyjnych w tych krajach). Co jakiś czas dostają oni sygnały od osób, które miały go widzieć w pobliżu lotniska. W 2015 roku podobnego mężczyznę zauważył podobno kierowca ciężarówki. Na ten moment nic nie udało się jednak potwierdzić. Bardzo możliwe, że uciekający Mittank zmarł gdzieś z wycieńczenia. Niektórzy twierdzą z kolei, że stracił on pamięć i jest jednym z bezdomnych, mieszkających w okolicach lotniska. Jedna i druga teza jest równie przerażająca.