Rok 1971, dzień przed Świętem Dziękczynienia. Amerykanie podróżują, by odwiedzić swoje rodziny. Wśród nich był mężczyzna, używał imienia Dan Cooper. Kupił on bilet na lot numer 305 z Portland do Seattle. Przewoźnikiem były linie lotnicze Northwest Orient. Usiadł z tyłu, a po starcie samolotu zażądał okupu, grożąc zdetonowaniem bomby. Gdy torba z pieniędzmi znalazła się na pokładzie, niepostrzeżenie wyskoczył z samolotu i ślad po nim zaginął.
Co wydarzyło się w samolocie?
Dan Cooper kupił bilet na lot 305 i zajął swoje miejsce, 18C. Świadkowie opisywali go jako wysokiego mężczyznę po czterdziestce, który wyglądał na biznesmena. Nosił elegancki garnitur, starannie wyprasowaną koszulę, krawat oraz czarny płaszcz i mokasyny. Później założył także okulary przeciwsłoneczne, pewnie chciał tym zapewnić sobie większą anonimowość.
Samolot wystartował, a Cooper wręczył stewardesie Florence Schaffner karteczkę, którą ona początkowo zignorowała. Dopiero gdy zagroził, że ma bombę, kobieta odczytała jej treść, która potwierdzała obecność bomby na pokładzie oraz zawierała żądania porywacza. Domagał się on 200 tys. dol. i dwóch zestawów spadochronów. Nakazał kobiecie zająć miejsce obok siebie i wypełniać jego polecenia. Zgodnie z instrukcjami Coopera pieniądze i spadochrony miały zostać mu przekazane, gdy samolot wyląduje na lotnisku w Seattle. Stewardesa poinformowała o sytuacji resztę załogi. Pilot samolotu William Scott skontaktował się z lotniskiem w Seattle, a następnie nakazał kobiecie upewnić się, że bomba jest prawdziwa. W tym czasie pracownicy lotniska przekazali uzyskane informacje policji oraz FBI. Aby uniknąć paniki, pasażerowie nie wiedzieli o porywaczu. Powiedziano im, że lądowanie będzie opóźnione z powodu problemów technicznych. Samolot krążył nad zatoką Puget, żeby dać FBI czas na zebranie okupu. Trwało to dosyć długo, ponieważ zdecydowano, że żądane 200 tys. dol. zostanie wypłacone porywaczowi w dwudziestodolarówkach, by utrudnić mu przemieszczanie się z taką ilością gotówki.
O 17.24 pilot samolotu dostał wiadomość, że wszystkie rzeczy żądane przez Coopera zostały dostarczone na lotnisko. W tej sytuacji porywacz zezwolił na lądowanie. Pilot zgodnie z poleceniami zatrzymał się w odległej części lotniska. Cooper chciał, żeby „zamówienie” dostarczyła mu jedna osoba. Został do tego oddelegowany jeden z pracowników linii Northwest Orient. Przekazał je stewardesie, a porywacz uwolnił pasażerów. Jednak Cooper zatrzymał na pokładzie pilota, pierwszego oficera, jedną stewardesę oraz mechanika pokładowego. Samolot zatankowano, porywacz sprawdził, czy dostał to, o co prosił i zaczął negocjować z pozostałą załogą dalszą trasę lotu. Chciał lecieć do stolicy Meksyku. Ostatecznie, zgodził się na lądowanie w Reno w stanie Nevada. Trasa wiodła przez Góry Kaskadowe.
Cooper polecił, aby kabina samolotu nie znajdowała się pod ciśnieniem, co umożliwiało normalne oddychanie na wysokości 3000 m przy równym ciśnieniu w kabinie i na zewnątrz. Samolot wystartował, a porywacz nakazał stewardesie dołączyć do reszty załogi w kokpicie. Zdążyła ona jedynie zauważyć, że przewiązuje on sobie coś w talii. Następnie, Cooper uruchomił mechanizm tylnych schodów, o czym poinformowała zapalona kontrolka. Nagle, ciśnienie w kabinie zmieniło się, wysunęły się tylne schody, co pozwoliło Cooperowi wyskoczyć z samolotu. Prawdopodobnie była 20.13, kiedy wyskoczył nad południowo-zachodnią częścią stanu Waszyngton. Na zewnątrz panowała burza, więc widoczność była ograniczona, dlatego też piloci myśliwców podążających za porwanym samolotem nie zarejestrowali momentu skoku. Porywacz Dan Cooper zniknął, a wraz z nim jego walizka, torba z okupem oraz dwa spadochrony.
Nawrócony gwałciciel i morderca. Historia Wampira z Baranowa [18+]
Poszukiwania Coopera — śledztwo FBI
O 22.15 samolot wylądował na lotnisku w Reno, które zostało otoczone przez lokalną policję i agentów FBI. Choć, Coopera nie było już na pokładzie, agenci wkroczyli do środka w poszukiwaniu dowodów. Ujawniono wiele odcisków palców, krawat ze spinką należący do porywacza oraz dwa z czterech żądanych spadochronów. Przesłuchania świadków mających kontakt z Cooperem pozwoliły stworzyć jego portret pamięciowy. FBI dotarło także do mężczyzny w Oregonie, który nazywał się D.B. Cooper i miał kryminalną przeszłość, ale, jak się okazało, żadnego związku ze sprawą. Jednak w wyniku błędu lokalnego dziennikarza to właśnie jego nazwiskiem zaczęto określać sprawcę, zamiast nazywać go Danem Cooperem. I tak porywacza lotu 305 ochrzczono D.B. Cooper.
Policja długo próbowała ustalić tożsamość porywacza lotu 305. Udało im się jedynie odkryć, że pseudonim, którym się posługiwał, pochodził z serii belgijskich komiksów, gdzie Dan Cooper był pilotem Królewskich Kanadyjskich Sił Powietrznych. Komiksów tych nigdy nie przetłumaczono na język angielski, dlatego spekulowano, że sprawca mógł zetknąć się z nimi podczas służby wojskowej w Europie. Podejrzewano, że może był on weteranem Amerykańskich Sił Powietrznych. Wytypowano kilku podejrzanych, podobnych do rysopisu Coopera, niestety brakowało dowodów na ich winę.
Coopera nie odnaleziono, ale część pieniędzy z okupu tak. W lutym 1980 r. 8-letni Brian, bawiąc się w piasku, znalazł trzy zwitki pieniędzy o łącznej wartości 5 tys. 800 dol. Powiadomiono policję, a FBI potwierdziło, że są to pieniądze z okupu. Znalezisko to w żaden sposób nie przybliżyło śledczych do rozwiązania sprawy, wręcz przeciwnie zrodziło jeszcze więcej pytań. Podejrzewano nawet, że Cooper celowo podłożył te banknoty, żeby zmylić trop. W 1986 r. odnalezione pieniądze podzielono między ubezpieczyciela linii Northwest Orient i rodzinę chłopca, który je znalazł. W 2008 r. Brian wystawił na aukcji 15 swoich banknotów, sprzedały się za 37 tys. dol.
Co wiemy o Danie Cooperze? Z relacji świadków wynika, że był niezwykle spokojny i opanowany. W oczekiwaniu na okup popijał bourbona i palił papierosy. Zapłacił za drinka, zostawił nawet napiwek. Zadbał też o to, by załoga zjadła posiłek po wylądowaniu w Seattle. W niczym nie przypominał typowego porywacza. Z tego właśnie powodu stał się jednym z najbardziej lubianych przestępców w historii.
Dowody zgromadzone w samolocie badano jeszcze przez wiele lat, próbując dokopać się do przełomowych faktów, które pozwoliłyby wreszcie rozwikłać tę zagadkę. Bez skutku. Nie ustalono tożsamości Coopera, nie złapano go ani nie odnaleziono ciała. Historia samolotu porwanego przez Dana Coopera nie doczekała się rozwiązania i wciąż pozostaje tajemnicą. A sam Dan Cooper to jedyny porywacz samolotu w USA, którego nie udało się schwytać.