Niepozorny urzędnik w średnim wieku okazał się bezwzględnym zabójcą. Starannie wybierał swoje ofiary, a następnie zwabiał do siebie, by odebrać im życie. Zabił 15 osób, do dziś znamy tożsamość tylko ośmiu z nich. Dennis Nilsen to najsłynniejszy morderca Wielkiej Brytanii, który sam siebie tytułował Zabójcą Stulecia. Co nim kierowało? Czy tych zbrodni dało się uniknąć? Jak udało się ustalić, że jest seryjnym mordercą?
Makabryczne odkrycie przy Cranley Gardens
W lutym 1983 r. do domu przy Cranley Gardens w Londynie wezwano hydraulika. Wszystkie toalety były zapchane, więc poszedł on oczyścić kanał. Odkrył w nim pełno ludzkich szczątków, które doprowadziły policję do mieszkania na poddaszu. Należało ono do 37-letniego Dennisa Nilsena. Policjanci poszli tam, a on wpuścił ich bez protestów. Od progu uderzył ich okropny fetor rozkładających się zwłok. Nilsen, zapytany o resztę ciał, wskazał na szafę, w której znaleziono dwa duże worki na śmieci. Doszło do aresztowania. W drodze na komisariat detektyw insp. Steve McCusker zapytał Nilsena, ile było ofiar. Ten odparł ze spokojem, że 15 lub 16.
Po dotarciu do aresztu Nilsen oświadczył, że jest zmęczony i zacznie mówić, gdy odpocznie w celi. Policjanci byli zadowoleni, że chce opowiadać i nie muszą wyciągać z niego zeznań. Swoją historię o przebiegu morderstw Nilsen rozpoczął od tego, jak pozyskiwał swoje ofiary. Znajdował je w pubach i gejowskich klubach. Poznawał tam kogoś, zapraszał do siebie, a rano budził się ze zwłokami nie pamiętając, co się stało. Opisywał swoje ofiary ze szczegółami, ale nie zdradzał ich tożsamości. Byli to głównie młodzi mężczyźni. Jednak pojawiło się pytanie, dlaczego nikt ich nie szukał?
Sąsiedzi Dennisa Nilsena określili go jako człowieka zamkniętego w sobie, mało kontaktowego, ale nie wzbudzającego podejrzeń. Pracował w biurze pracy, agencji pośrednictwa zawodowego, gdzie przez kolegów nazywany był „Des”. W domu przy Cranley Gardens ujawniono szczątki trzech osób, więc gdzie zabił pozostałe?
Dennis Nilsen podczas jednego z przesłuchań wyznał, że pozostałe ofiary zabił przy Melrose Avenue. Kilka kilometrów dalej, tam, gdzie mieszkał wcześniej. Układał ciała pod podłogą, ale przeszkadzał mu smród i robaki, w pewnym momencie zabrakło też miejsca. Sąsiadka Nilsena z Melrose Avenue zeznała, że zaczął on regularnie palić ogniska w ogrodzie. Prawdopodobnie w ten sposób pozbywał się kolejnych ciał, prochy rozsypywał w ogrodzie, a szczątki zakopywał. Funkcjonariusze przekopali cały teren, co kilka minut wykopywali nowe kości, niestety nie nadawały się one do identyfikacji.
Przełom w sprawie nastąpił, gdy w domu przy Cranley Gardens znaleziono kolejne części ciała. Tym razem było to ramię z dłonią. Pobrano z niej odciski palców i ustalono, że należała do 20-letniego Stephena Sinclaira, który miał założoną kartotekę. Jego rodzina mieszkała w Szkocji, a on wyjechał do Londynu w poszukiwaniu pracy. Okazało się, że był bezdomny. I tak policjantom udało się ustalić, na jakie ofiary polował Nilsen. Wybierał młodych, bezdomnych chłopców z marginesu, wyrzutków, których zwabiał darmowym noclegiem i jedzeniem. Od tej pory uwaga policji skupiona była na uciekinierach płci męskiej poniżej 21. roku życia.
Przeszłość Nilsena — dlaczego zaczął zabijać?
Po identyfikacji jednej z ofiar 37-letniego Dennisa Nilsena oskarżono o morderstwo. Kiedy wieziono go do sądu, nikt nie wiedział, jak wygląda. Wszyscy spodziewali się postawnego mężczyzny, uosobienia zła, okularnik w średnim wieku nie pasował na seryjnego zabójcę. Więc dlaczego zabijał? Policjanci postanowili dowiedzieć się więcej o jego przeszłości.
Jeden z funkcjonariuszy odnalazł matkę Nilsena. Początkowo kobieta nie chciała rozmawiać, jednak udało mu się ją przekonać. Mieszkała w nieskazitelnie czystym domu z wypielęgnowanym ogrodem. Zapytana o syna odparła, że nie rozumie, jak nikt mógł nie zauważyć, co robił Dennis. Zeznała, że był zwyczajnym, spokojnym chłopcem. Wychowywał się bez ojca, który porzucił rodzinę. Twierdziła, że wszystkie swoje dzieci wychowywała tak samo i nie wie, czemu Dennis stał się taki. Sam Nilsen mówił, że między nim a matką była przepaść, a w domu uważany był za bękarta. W swoich taśmach wspominał, że w wieku 9-10 lat pierwszy raz cierpiał z miłości. Zakochał się w chłopcu. Było to dla niego dziwne i fascynujące przeżycie, jednak surowe zasady moralne zmusiły go, by trzymał swoje uczucia w tajemnicy i nie pokazywał prawdziwego siebie. W tamtych czasach homoseksualizm traktowany był jako wynaturzenie godne potępienia. Nilsen chętnie opowiadał o sobie, otwarcie deklarował, że jest gejem i podrywał chłopców w gejowskich klubach.
W pewnym momencie okazało się, że w przeszłości Nilsen pracował jako policjant. Funkcjonariusze prowadzący śledztwo natychmiast skontaktowali się z jego byłymi kolegami. Określili go oni jako zamkniętego w sobie odludka, który unikał patrzenia w oczy i nie miał ambicji. Przywołali także historię chłopca, którego Nilsen zwabił do mieszkania i zamierzał wykorzystać, ale ten wyskoczył przez okno. Nieletni był zaginiony, ale jego ojciec nie chciał iść do sądu, dlatego sprawę umorzono. Po tym zdarzeniu kolega wpisał mu do akt opinię, że jest niebezpiecznym psychopatą. Kto wie, może gdyby wtedy nie zamieciono tej sprawy pod dywan 15 ofiar Nilsena wciąż by żyło?
Tropy doprowadziły policjantów do West End, gdzie znajdowała się większość barów i pubów. To tam Nilsen wyszukiwał swoje ofiary. Często spośród narkomanów i męskich prostytutek. Wybierał tylko takich, których nikt by nie szukał. W mieszkaniu Nilsena ujawniono kartę ubezpieczeniową mężczyzny o imieniu Martyn. Udało się go odnaleźć i przesłuchać.
Mężczyźni spotkali się 5 lat przed aresztowaniem Nilsena. Martyn grał na automatach, Dennis do niego podszedł i razem pojechali do jego domu. Pytał Martyna o rodzinę, przeszłość i pochodzenie. Powiedział on, że jako 14-latek uciekł z domu i ukrywa się. Nilsen oprowadził chłopaka po domu, pili drinki, a następnie wylądowali w łóżku. Po przebudzeniu Martyn zobaczył, że dom się pali. Nilsen chciał go zabić, ale udało mu się uciec. Martyn mógł być jego pierwszą ofiarą.
W więzieniu Nilsen tworzył autobiografię, nagrywał taśmy, na których opowiadał swoją historię. Jeden z dziennikarzy skontaktował się z nim w tej sprawie. Nilsen podzielił się z nim swoimi materiałami. Można się z nich dowiedzieć, że miał silną więź z dziadkiem, spędzali razem dużo czasu. Jego śmierć wstrząsnęła 5-letnim Dennisem, który pod wpływem widoku martwego ciała dziadka zaczął utożsamiać miłość ze śmiercią. W dalszej części wspomnień Nilsen opisuje, że razem z dziadkiem często jeździli do betonowego bunkra, gdzie mężczyzna molestował chłopca. Niewykluczone, że Nilsen zmyślił tę historię, by usprawiedliwić swoje zbrodnie.
https://umbradetektywi.pl/category/opowiesci-kryminalne-na-faktach/
Tożsamość ofiar
Dom przy Melrose Avenue okazał się cmentarzem. Policjanci bez przerwy odkopywali nowe kości. Na podstawie zębów, które znaleźli, udało się zidentyfikować kolejną ofiarę. Był nią 27-letni Graham Allen. Funkcjonariusze odnaleźli jego żonę. Początkowo nie łączyła swojego męża ze sprawą, bo nie był bezdomnym homoseksualistą, jednak okazało się, że padł ofiarą Nilsena. Spotkali się na West End. Graham łapał taksówkę, Nilsen zabrał go do siebie i udusił od tyłu. Następnie posadził w fotelu i przez dwa dni oglądał ze zwłokami telewizję. Potem obsypał ciało talkiem i masturbował się. Okazało się, że zabijał nie tylko bezdomnych gejów.
Osiem miesięcy po aresztowaniu udało się zidentyfikować kolejne siedem ofiar. Wszyscy byli młodymi mężczyznami na życiowym zakręcie. Na pierwszej rozprawie Nilsen nie przyznał się do winy. Jego adwokat próbował przypisać mu szaleństwo, ale uznano, że był on w pełni świadomy swoich czynów.
Podczas procesu zeznawał Carl Stottor, niedoszła ofiara Nilsena. Poznali się w gejowskim klubie, pojechali do mieszkania Dennisa, a tam poszli do łóżka. Carl zasnął, a gdy się obudził był w wannie wypełnionej zimną wodą. Nilsen wpychał go pod wodę próbując utopić. Cudem uszedł z życiem. Przeżył, bo Dennisowi zabrakło miejsca pod podłogą na kolejne zwłoki. Od razu po zdarzeniu Carl poszedł na policję, jednak funkcjonariusze mu nie uwierzyli i zbagatelizowali sprawę. Okazało się, że było więcej podobnych zgłoszeń, które policja ignorowała. Może dlatego Nilsen był tak długo bezkarny?
Nilsen ze szczegółami planował każde morderstwo. Kreował się na romantycznego outsidera, ale tak naprawdę był bezwzględnym mordercą, który zabijał dla przyjemności. Wykazywał niewielką skłonność do brania odpowiedzialności za swoje czyny. Wykorzystywał zwłoki seksualnie i ćwiartował. Pozbawił życia 15 mężczyzn, z czego tylko ośmiu udało się zidentyfikować. Oto oni:
● Graham Allen 27,
● Malcolm Barlow 23,
● Martyn Duffey 16,
● Stephen Holmes 14,
● John Howlett 23,
● Kenneth Ockenden 23,
● Stephen Sinclair 20,
● William Sutherland 26.
Śmierć Dennisa Nilsena
Dennis Nilsen w 1983 r. został skazany na dożywocie za sześć morderstw i dwa usiłowania zabójstwa. Odsiedział około 25 lat. W 2018 r. wylądował w szpitalu po tym, jak skarżył się na ból brzucha. Okazało się, że miał pękniętego tętniaka aorty brzusznej. Zmarł dwa dni po operacji w wyniku komplikacji. Miał wówczas 72 lata.
Na platformie Netflix powstał dokument w oparciu o taśmy, które nagrywał. Opowiedziana na nich historia zestawiona jest z zeznaniami osób zaangażowanych w sprawę. To właśnie taśmy Nilsena pozwoliły poznać i zrozumieć motywy jego działania. Zabijał, by zaspokajać swoje fantazje i potrzeby, tożsamość ofiar nie miała dla niego znaczenia. Mył zwłoki, ubierał je, spędzał z nimi czas, wykorzystywał seksualnie, by następnie pozbyć się ich i zabić ponownie. Szukał towarzysza i odkrył, że zwłoki spełniają tę rolę. Był człowiekiem nieobliczalnym, o dwóch twarzach. W jednej chwili był miły, by później zabić z zimną krwią.